piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 1

***TYDZIEŃ PÓŹNIEJ***
Przez calutki tydzień nic się nie wydarzyło. Przelotne spojrzenia na korytarzu i to było na tyle. Na dodatek Janet i Zayn mieli jakiś rozkwit związku, cały czas chodzili za rączkę i się przytulali. Teoretycznie nie byłam w nim zakochana, no bo jedno zderzenie na korytarzu nie sprawia, że się kogoś kocha, ale czułam coś dziwnego gdy go widziałam.
No i poniedziałek. Spóźniona wbiegłam do szkoły. Albo nie mogłam się wyrobić, albo z kolei przychodziłam o wiele za wcześnie. O dziwo nie padało, więc moje włosy były tylko lekko pofalowane, co wprawiło mnie w dobry nastrój.
Wleciałam do klasy jak na skrzydłach, ale nauczyciela nie było. Wszyscy rozmawiali i krzyczeli, po klasie latały karteczki. Podeszłam do Izie, która siedziała na ławce Eleanor. Była nowa w szkole, śliczna i powszechnie lubiana. Chodziła z Louisem, którego zdążyłam przelotnie poznać, i był bardzo miły.
- Hej. - powiedziała Eleanor.
- Hej. - odparłam z uśmiechem.
- No joł, śmierdzielu!!!- wydarła się Izie na całą klasę. - Myślałyśmy, że poszłaś na wagary z tm swoim Zaynem!!!!
Cała klasa spojrzała w moją stronę. Zobaczyłam jak jedna z cheerleederek, przyjaciółka Janet, wystukiwała coś z maksymalną prędkością na swojej komórce.
- Weź skończ, to nie jest mój Zayn. - odparłam ze złością.
W tej chwili do klasy wszedł nauczyciel i zaczęła się lekcja angielskiego. Zauważyłam, że Eleanor przygląda mi się z uwagą, ale nic nie powiedziała.

Po lekcji poszłam z Izie do łazienki. Eleanor po drodze spotkała Louisa i się od nas odłączyła. Wchodząc usłyszałyśmy płacz. Zachowałyśmy się więc jak rasowe agentki : umilkłyśmy i po cichu wślizgnęłyśmy się do środka stając w przedsionku. Płacz dobiegał z części gdzie są lustra, koło ubikacji.
- Próbowałam to ratować - dobiegł nas głos. - Było prawie idealnie. A potem on powiedział, że ma mnie dosyć. A teraz ta idiotka... - urwał się.
- Na pewno dlatego z Tobą zerwał . - dobiegł nas drugi głos.
- Nie rozumiesz!!! Jestem Janet!! To ja zrywam z chłopakami, a nie oni ze mną. to ja zaerwałam z Zaynem Malikiem!!!!!
Izie spojrzała na mnie z przerażeniem i wskazała, żebyśmy się wycofały. Wyszłam z łazienki i wpadłam na Zayna.
- Ooo, Tinsley!! Mistrzyni w przypadkowych zderzeniach z ludźmi. - zaśmiał się.
- Yyyy, cześć Zayn. - wyjąkałam. Spojrzałam się poszukując pomocy Izie, ale ta się zmyła.
- No, mała Tinsley. - Zayn otoczył mnie ramieniem i zaczął prowadzić w stronę sklepiku i ławek. Zawsze było tam najwięcej uczniów. - Co porabiasz dzisiaj??
- Yyy, no ten... - powiedziałam, bo nie miałam żadnych planów.
- Świetnie. Słuchaj, może wpadniesz do mnie?? Robię małą imprezkę, przyjdzie Eleanor i Louis, chyba ich znasz?
- Tak, znam. - odparłam. - A kto jeszcze będzie?
- A wiesz, Nick i jego kuzyn Harry, chodzi do równoległej ci klasy. Potem taki Niall, nowy, irlandczyk, więc może być fajnie. I myślałem jeszcze nad kilkoma osobami. Przyjdzie Danielle z kimś...
- Danielle z zespołu tanecznego??
- Tak. - Zayn uśmiechnął się do mnie. - Nie wiem z kim, ale się zobaczy. I jeszcze kilku kolegów z dziewczynami.
- Ok, no to przyjdę. - odparłam.
- O dziewiętnastej. Tu masz adres. - wcisnął mi w rękę karteczkę i poszedł do swoich kolegów. Zostałam zupełnie sama. Rozejrzałam się i zauważyłam Eleanor. Podeszłam do niej szybko.
- No, to opowiadaj co z tym Zaynem. - powiedziała.
- A nic, zaprosił mnie na imprezę. Ty też idziesz??
- No, to będzie PARTY HARD!! - zakrzyknęła wesoło.
- Taaak, oby. - pomyślałam, przypominając sobie o Janet. I zaczęłam się denerwować, czy jeśli coś wyjdzie mi z Zaynem, to czy ona nie zamieni mojego życia w piekło.

*****
Następny rozdział będzie o imprezie, ale nie wiem czy jest sens go pisać, bo na razie nie ma komentarzy i nie wiem, czy ktoś to czyta, czy komuś się wogóle podoba.

Jeśli macie jakieś pomysły jak ulepszyć opowiadanie, słowa krytyki lub wogóle cokolwiek - dajcie znać.


Xoxo

czwartek, 20 grudnia 2012

***Prolog***

Pierwszy dzień liceum. Weszłam do wyłożonego kafelkami holu. ,,Jak można chodzić po czymś takim?" pomyślałam, z niesmakiem spoglądając na swoje baleriny, ślizgające się po podłodze. Oczywiście apel rozpoczął się jakieś 5 minut temu, ale miasto było strasznie zakorkowane i taksówka stała jakieś 15 minut. Podeszłam do planu szkoły wiszącego na ścianie i sprawdziłam gdzie jest aula. Na szczęście znajdowała się na końcu korytarza, na którym stałam, więc nie musiałam wędrować po całej szkole. Westchnęłam głęboko dodając sobie odwagi (w końcu cała szkołą siedziała już w środku słuchając dyrektora, a ja musiałam tam wparować) i ruszyłam szybko w kierunku drzwi. Weszłam do środka, ze szpuszczoną głową, udając, że mnie nie ma, ale i tak czułam na sobie spojrzenia. Jakieś dziewczyny w strojach cheerleederek prychnęły z wyższością, kiedy je mijałam. W końcu dotarłam do miejsca, gdzie siedziała moja jedyna znajoma w tej szkole - Izie, i usiadłąm koło niej.
-Heej, a ty co się tak spóźniasz?? - spytała i od razu dodała.- Super wejście, szkoda że sama na to nie wpadłam. Cała szkoła gapiła się nie Ciebie.
-Wiesz, jakoś nie jestem Tobą i mnie to nie bawi. - odburknęłam.
Spojrzałam w okno, za którym padał deszcz.

***
Londyn. Ciągle pada. Dotarłam do szkoły cała przemoczona. Przypominając sobie poprzedni dzień, spojrzałam na zegarek. Do lekcji było 20 minut. Przeornie wyszłam z domu wcześniej, ale tym razem nie było ŻADNEGO korku. O dziwo.
Weszłam przez drzwi i skręciłam za róg. Wtem poczułam, jak zrywa mnie z nóg. Upadłam na ziemię i ze złością spojrzałam w górę.
- Weź może się człowieku... - umilkłam, spoglądając w najpiękniejsze oczy na świecie. Należały do przystojnego bruneta, który spoglądał na mnie z troską.
- Hej, nic Ci nie jest? - spytał, wpatrując się we mnie, jakby chciał przewiercić mnie na wylot. Chciałam odwrócić wzrok, ale byłam jak zahipnotyzowana.
- Eee, nic, tylko troszkę się potłukłam.
- Aaa, to ok. - przyjrzał mi się jeszcze raz. Wtem podbiegł do niego kolega.
- Dalej, rusz się bo za trzy lata stąd nie wyjdziemy. - powiedział.
Chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Zrywamy się z lekcji. Idziesz z nami? - spytał. - Muszę Ci jakoś wynagrodzić to zderzenie.
W mojej głowie rozegrała się wielka i szybka wojna. Z jednej strony chciałam iść, bo jak tu się oprzeć takiemu ciachu (nie czarujmy się, po prostu ideał) ale z drugiej strony to pierwszy dzień lekcji  i mam już je opuszczać?
Moje rozterki przerwała Izie, która podeszła znienacka.
- O, Tinsley!! Chodź, muszę Ci coś opowiedzieć. - i zaczęła mnie odciągać. Zdążyłam się tylko uśmiechnąć do nieznajomego.

- Ty, podygało Cię? - potrząsnęła mną izie. - To Zayn Malik!!
- Ładny, nie? - spytałam głupawym tonem.
- Tak, i zajęty. - Jak zawsze Izie już od początku wiedziała wszystko o wszystkich. - Podrywacz. Chodzi z Janet, tą cheerleederką. Niegrzeczny chłopak. Nie dla Ciebie, kochanie. Ty jesteś spokojna i opanowana, on lubi zaszaleć. Jeździ na motorze. Zbliżyłaś się kiedyś do motoru? Błagam Cię. - No i jeszcze trochę moralizującej gadki, że to chłopak nie dla mnie.
Przez resztę dnia nie rozmawiałyśmy o Zaynie Maliku, którego zresztą przez resztę dnia nie zobaczyłam ani razu, ale który uparcie pojawiał się w niej przez cały dzień.

W nocy śnił mi się Zayn. Mówił mi, że jestem piękna. Jeździliśmy razem na motorze i robiliśmy głupie rzeczy, na które nigdy bym się nie odwarzyła. Przytulał mnie i całował.
A rano dwie godziny wcześniej wstałam i zaczęłam się szykować do szkoły, żeby jakoś wyglądać.

*****************
W moim opowiadaniu Zayn na początku tylko będzie aż taki niegrzeczny, potem się trochę zmieni ;)
Mam nadzieję, że Wam sie spodoba.
Postaram się pisać reguralnie, pierwszy rozdział spróbuję dodać w weekend lub w któreś Święto.

Komentujcie ;)

XX